poniedziałek, 9 lutego 2015

Rozdział 3

Tydzień ferii minął niczym z bicza strzelił. Ulubione powiedzonko dziadka. Sama bym na to nie wpadła. Jestem za głupia. Wczoraj dzwoniła mama byśmy wrócili najpóźniej w środę, bo ma dla mnie niespodziankę. Jestem taka ciekawe, że w sumie mogłabym już jechać. Nic i nikt mnie tu nie trzyma. Jak Kaja zauważyła, że Mateusz gada częściej ze mną niż z nią obraziła się i wyjechała z swoją przyjaciółką. Niby planowały to od dawna. No co ja na to poradzę. Płakać nie będę. Spędzam całe dnie z babcią i ciocią i nie narzekam na nudę. Wręcz przeciwnie naprawdę dobrze się bawię. Dzisiaj siedzimy w domu ponieważ, przyjeżdża jakaś ich wspólna koleżanka. Robią sobie babski wieczór a dziadek z wujkiem jadą do karczmy. Chcieli mnie zabrać ale postanowiłam zostać. Posiedzę trochę w internecie, popisze, pogadam , poczytam. Obejrzę sobie jakieś komedie albo "3 metry nad niebem" dawno nie płakałam. Mam też książki, ciocia zaopatrzyła mi barek w słodycze. Będę gruba, mówię Wam.
Wskoczyłam sobie do wanny, długa kąpiel dobrze mi zrobiła. Ubrałam się w dresy i  weszłam do łóżeczka mimo, iż była tak wczesna pora. Zegary nie wskazywały nawet szesnastej. Przybrałam wygodną pozycję gdy mój telefon wydał dźwięk przychodzącej wiadomości. Dlaczego zostawiłam go na półce, na drugim końcu pokoju? Ahh tak zapomniałam, że się ładuje. W domu pewnie zawołałabym babcie pod byle jakim pretekstem i prosiłabym by mi go podała ale ona już była zajęta. Wolnym krokiem doczłapałam do tejże półki i dostałam zawału po przeczytaniu nazwy kontaktu. "Mateusz."- ale jak to? Moje serduszko zabiło nieco mocniej. A dłonie zaczęły się pocić, nawet nie potrafiłam odczytać co on ode mnie chce. Usiadłam na miękkim futrzanym dywanie, koloru szarego w żółte gwiazdki. Treść SMS'a wyglądała mniej więcej tak : "Cześć Aniołku! Nie mogę zapomnieć o twym śnieżnym uśmiechu, o twym głębokim spojrzeniu. Wybacz, że tyle się nie odzywałem ale dziewczyny wyjechały więc musiałem pomóc mamie w restauracji. Jednak dzisiaj jestem cały Twój co powiesz na spacer. Za 15 minut będę." Co spacer, co restauracja, co jednak nie pojechał? Co się dzieje? Odpisałam, że tak, że spacer ok tylko za trzydzieści minut. Zgodził się. Brawo Vanessa masz pół godziny by się ogarnąć, ubrać, pomalować. Ja nie dam rady? Z gorszych opresji wychodziłam z uniesioną głową. Jako pierwsze się przebrałam. Czarne rurki, biały sweterek, przygotowałam czarne kozaki z złotymi wstawkami i szary płaszczyk. Nie wiem gdzie on mnie zabiera ale muszę wyglądać uroczo. Jak to mówią ładnemu w wszystkim ładnie, więc nawet mogłabym iść w dresie. Przecież człowiek nie zakochuje się w wyglądzie tylko w wnętrzu, w charakterze. Chyba się zauroczyłam, bo zaczynam bredzić. Następnie makijaż, delikatny, bym nie wyszła na sztuczną . Jeszcze pomyśli, że sobie coś ubzdurałam o randce czy coś. Włosy rozczesałam i tak biorę czapkę, więc niezbyt moja fryzura będzie widoczna. Telefon do torebki i gotowa. Schodzę po schodach i kieruję się do salonu.
-Dobry wieczór.. -witam się kulturalnie i zostaje obdarowana ciepłym i przyjaznym uśmiechem kilku staruszek -Babciu mogę Cię prosić na słówko?
-Jasne co się dzieje Malutka? -zawsze tak do mnie mówi od kiedy tylko pamiętam.
-Idę na spacer z kolegę..mogę? - Wcale nie postawiłam jej przed faktem dokonany. Babcia spogląda na mnie z uśmiechem.
-Oczywiście tylko uważaj na siebie i nie wracaj za późno. - podchodzi do swojej torebki i z portfela wyciąga sto złoty - Kup sobie jakąś czekoladę lub coś dobrego..
-Dziękuję - całuję ją w policzek i wychodzę z uśmiechem.
Ledwo zamknęłam za sobą drzwi a Mateusz już dochodził pod bramę. Miał jeszcze pięć minut.
-Hej - podszedł do mnie i mocno mnie przytulił.-Masz ochotę na spacer?
-Oczywiście.
Poszliśmy gdzieś, nie wiem gdzie, bo było ciemno. Jednak z czystym sumieniem muszę powiedzieć, iż Szczyrk nocą jest naprawdę piękny. Spacerowaliśmy i podziwialiśmy widoki. Rozmawialiśmy o wszystkim a mi się zrobiło smutno, że już niebawem muszę wyjechać. Nagle nie wiem kiedy chłopak złapał mnie za rękę. Nie wiem czy to dlatego, że powiedziałam, iż mi zimno czy dlatego, że miało to wyprzedzić następne wydarzenia. Doszliśmy do czegoś co mogło przypominać park. Był tu strumyk zamarznięty, w jego tafli odbijał się księżyc a niebo było w kolorze delikatnego różu. Nigdy chyba nie zapomnę tego miejsca i tego co się tam stało. Mateusz podszedł do mnie od tyłu i złapał mnie w pasie. Poczułam jego ciepły oddech na swoim karku mimo szalika, który mnie opatulał. Najlepiej bym się nie ruszała i została tam w tej chwili na zawsze.
-Muszę ci coś powiedzieć Słonko! - nim się zorientowałam stał już przede mną. Złapał mnie za obie dłonie i spojrzał głęboko w oczy.- Chce Ci powiedzieć, że bardzo mi się podobasz i z wyglądu ale najbardziej z charakteru. Chciałbym byś została moją dziewczyną.- Ostatnie zdanie wypowiedział prosto w moje usta. Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć złączyliśmy się w namiętnym pocałunku.. Ale ja nie mogłam tego tak zostawić. Nie mogłam się na to zgodzić. Posmutniałam i przeniosłam wzrok na moje buty, które zakrył spadający z nieba śnieg..
-Nie mogę się zgodzić..-Wyszeptałam i poczułam ciepłą łzę spływającą po policzku. Mateusz otarł ją swoim palcem i spojrzał na mnie pytającym wzrokiem. Halo człowieku nie mogę tego zrobić osobie, która jest dla mnie jak siostra, której nigdy nie miałam. Niestety nie mogę ci tego powiedzieć. A szkoda. - Nie mogę, bo to nie ma sensu...- Mateusz nadal przyglądał mi się ciekawym,pytającym spojrzeniem. Nie musiał nic mówić. Wiedziałam, że nie rozumie o czym mówię.-  Ja jestem z Krakowa... W środę wracam do domu. -wyrzuciłam w końcu a on znów mnie pocałował. Halo człowieku ja Ci kosza daje.
-To mamy kilka dni bym mógł się Tobą nacieszyć. Potem zostaje na skype i telefon. A do wakacji nie daleko więc możesz wpaść albo ja wpadnę, mogę spać nawet na dworcu.- powiedział ciągle trzymając mnie tak blisko siebie. Tak blisko, że mogłam poczuć rytm jego serca. Coś typu puk puk pukpukpuk puk puk pukpukpuk. Czy tak bije serce, które kocha? Czy w naszym wieku można mówić o miłości? Może to tylko zauroczenie i wszystko pryśnie wraz z dniem mojego wyjazdu. Nie chciałam myśleć o tym w tej chwili.
-Mam duże łóżko-powiedziałam uśmiechając się delikatnie.
-No widzisz nie będzie tak źle. A teraz nie myślimy o tym musimy się sobą nacieszyć. - Podsumował wszystko Mateusz i po raz kolejny obdarował dzisiaj moje usta pocałunkiem.

Ostatnie dni ferii w górach spędziłam bardzo podobnie. Wstawałam rano, szykowałam się, jadłam śniadanie, pędziłam na spotkanie z Mateuszem, wracałam do domu by się wyspać i dobrze rozpocząć kolejny dzień.
W końcu nadszedł ten ostatni dzień. To dzisiaj o siedemnastej wracamy do domu, to dzisiaj muszę pożegnać Mateusza i zobaczę go nie jutro a może dopiero za pół roku, to dzisiaj będę płakać jak głupia. Hasztag rozstania są głupie. O jedenastej miałam spotkać się z Matim jednak wstałam o szóstej, by ostatni raz spojrzeć na ten wschód słońca, spakować się i posprzątać pokój, w którym ostatnie dni mieszkałam. Ubrałam się w końcu tak jak pojadę do domu, wątpię bym miała czas na przebieranie się. Czarne leginsy i czerwoną tunikę. Włosy rozpuszczone, bo i tak przecież zakładam czapkę. Dziesięć minut przed umówionym spotkaniem czekałam już przed bramą. Czułam na sobie wzrok babci i cioci, mogłam sobie tylko wyobrażać głosy dziadka i wujka, którzy na zmianę krzyczą, że te kobiety są nienormalne. W innych okolicznościach pewnie poszłabym na nie krzyczeć, że jestem już duża i nie muszą się martwić ale niech sobie patrzą, jeśli nie mają swojego życia. Nagle moim oczom ukazał się słodki brunet z ogromnym bukietem czerwonych róż i pluszowym misiem niewiele mniejszym ode mnie.
-Do dla Ciebie księżniczko, byś nigdy o mnie nie zapomniała. - powiedział z uśmiechem a ja poczułam, iż zaraz się rozkleję.
-Dobra ja to wezmę - nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć przyszedł dziadek i odebrał mój prezent. Oczywiście nie obyło się bez głupich komentarzy. - Tym razem poważnie ktoś będzie musiał wracać na dachu samochodu. Ciotkaaa a to ja wam nie przeszkadzam, pamiętaj by o szesnastej być przy aucie. - posłał nam uśmiech i oddalił się.
Mateusz złapał moją rękę i przyciągnął do siebie mocno przytulając. Następnie pocałował mnie namiętnie tak jak jeszcze nigdy. Spacerowaliśmy, przytulaliśmy się, rozmawialiśmy ale najwięcej chyba całowaliśmy. W końcu zadzwonił mój budzik. Tak nastawiłam budzik by co chwilę nie spoglądać na zegarek.
-To już? -zapytał Mateusz a jego twarz momentalnie posmutniała. Nie odpowiedziałam tylko przytaknęłam głową. Gdy podeszliśmy do samochodu, babcia żegnała się z sąsiadkami i ciocią a dziadek z wujkiem starali się wszystko spakować. Tak bardzo chciałam już odjechać, nie widzieć tego smutnego spojrzenia chłopaka, który zawsze był taki silny. Nasze usta złączyły się w ostatni pocałunek i pech chciał, że prawie w tej chwili wróciła Kaja. Chciała mnie pożegnać a ja, ja odebrałam jej chłopaka, w którym była zakochana od roku.
-Jak mogłaś -krzyknęła z daleka. -Jak mogłaś, przecież wiedziałaś, wiedziałaś ile dla mnie znaczył, nie chce cię znać, koniec z naszą przyjaźnią. KONIEC rozumiesz,nie dzwoń, nie pisz i nie przyjeżdżaj tu więcej! -wykrzyczała i uciekła do domu.
-Kaja. -spojrzałam smutno na Mateusza i dziadka i pobiegłam za nią -Przepraszam. - tylko tyle, tylko tyle zdołałam z siebie wydusić. Tylko głupie przepraszam. I D I O T K A.
Zeszłam na dół. Wszyscy mi się przyglądali. Mateusza już nie było. Poszedł sobie. Weszłam do auta i całą drogę spędziłam na słuchaniu jakiś durnych, dołujących piosenek. Wszystko zepsułam. Jak można zniszczyć wieloletnią przyjaźń dla pierwszego lepszego chłopaka. Już nic gorszego nie może wydarzyć się tego dnia. A jednak.. Po czterech godzinach długiej,nudnej,monotonnej,trudnej warunkami na drodze podróży weszliśmy do domu zmachani i zmarznięci. Rozebrałam buty i kurtkę, które rzuciłam w kąt. Marzyło mi się usiąść na kanapie, więc się na nią kierowałam, gdy na mojej drodze pojawił się karton powodujący, iż z wielkim hukiem upadłam na podłogę.
-Mamoooooo! Co tu robią te kartony? - Zawołałam zdezorientowana sytuacją w tymże pomieszczeniu.
-Wyprowadzamy się - z swoistym spokojem stwierdził tata. Nie oni wszyscy sobie ze mnie żartują.
-Ale jak to? Gdzie? Co?? Z kim ? - moja mina musiała wyglądać co najmniej dziwnie.
-Dowiesz się w swoim czasie. - podsumowała mama.
I co już koniec rozmowy. Nie powiedzieli nic, jak oni mi to mogą robić. Mama wysłała mnie do swojego pokoju i rozkazała się wyspać. Dla niej wszystko wgląda tak łatwo. Nie miałam ochoty na dochodzenie prawdy więc zabrałam tylko mojego misia i bez słowa poszłam do pokoju. To był długi dzień.
Nawet nie wiem kiedy zasnęłam.

2 komentarze:

  1. No i wiedzę kolejny świetny rozdział :3 Jejuu już chcę kolejny, serio wciągnęłam się :D
    Pozdrawiam :*
    ~Alicja

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoho to miłe naprawdę, że jednak komuś się podoba :)

      Usuń