czwartek, 5 lutego 2015

Rozdział 2

Drugi dzień fantastycznie zapowiadających się ferii. Mamy tyle planów, że znając nasze możliwości zapewne braknie nam czasu. Wstałyśmy o piątej rano bo zażyczyłam sobie oglądania wschodu słońca. To nie moja wina, że jest taki piękny. Szczególnie tutaj w Szczyrku. Złapałam aparat narzuciłam kurtkę i w kapciach weszłam na duży balkon, wpuszczając w ten sposób falę zimnego powietrza do mieszkania. Powoli na niebie zaczęła pojawiać się żółta kula jednak nie grzejąca. To tak jakby ktoś włączył żarówkę dającą światło ale nie nagrzewającą się przy tym. Pojedyncze promyki z zaczęły tańczyć i odbijać się w górach białego puchu, wyglądającego jak brokat, który ktoś rzucił dużą garścią na świat. Mogłabym tak stać i patrzeć w nieskończoność. Zrobiłam chyba sto zdjęć ale na żadnym nie potrafiłam przedstawić tego co widziałam oczami. Czasami marzy mi się aparat w oczach. Robił by zdjęcia wszystkiemu co magiczne czego żaden obiektyw nie jest w stanie uchwycić. Mogłabym tak stać i marzyć jeszcze przez godzinę jednak Kai zaczął doskwierać mróz i postanowiła ściągnąć mnie na ziemię w dość brutalny sposób. Nagle pod piżamą poczułam chłód a wręcz ziąb. Tak moja jakże kochana kuzynka wrzuciła mi tam śnieg. Zaczęłam piszczeć i podskakiwać. Nie zdziwię się jeśli obudziłam całą okolicę a raczej na pewno naszych domowników.
Nie minęło pięć minut a w progu pokoju stała babcia i ciocia. Nie wiem czy ich twarze ukazywały złość, poirytowanie czy może były uśmiechnięta, bo mi ciągle było zimno. Raczej nie były złe, ponieważ pokręciły głowami, zmierzyły nas wzrokiem i bez słowa opuściły pokój. Spojrzałyśmy na siebie z Kają i wybuchnęłyśmy gromkim śmiechem.
Koło godziny dziesiątej zeszłyśmy w końcu na śniadanie. Ubrałam moje ulubione rurki ciemno granatowe obszyte złotą nitką a do tego mięciutki polarowy sweterek oczywiście fioletowy. Zawsze mam na sobie coś fioletowego. Na śniadanie dostałyśmy oscypka z pieca i pyszny domowy chlebek. Coś czuje że po tych feriach będę gruba.
-Jakie macie plany na dziś? -Zgadła nas ciocia gdy ja już kończyłam drugą porcję i chciałam odnieść talerz.
-Myślę, że pójdziemy do galerii - stwierdziła Kaja.
-Nesska a w Krakowie to nie macie galerii - odezwał się wujek, który wrócił właśnie z pracy.
-Doooobra chodźmy - Kaja wstała i pociągnęła mnie w stronę wyjścia. -Idziemy na imprezę wieczorem, poznasz moich znajomych i Mateusza.. Opowiadałam Ci o nim. Pamiętasz?
-Jak mogłabym zapomnieć o idealnym brunecie z niebieskimi niczym ocean oczami. -zaśmiałam się cicho i dostałam śnieżką w głowę. - No ej. A to za co?
-Za wyśmiewanie się z starszych.
W dobrych humorach ruszyłyśmy w stronę galerii. Kaja uparła się, że musi mieć na dzisiaj coś nowego. Może w końcu uda jej się poderwać Mateusza. Bo jak sama mówi na razie się na poziomie przyjaciel - przyjaciel. Ale jak dla niej nie istnieje przyjaźń damsko-męska i w końcu ktoś się zakochuje. To jest chyba jedyny temat w którym się nie zgadzamy. Ja sama mam przyjaciela. Kuba się nazywa. Znamy się od przedszkola i zawsze możemy na sobie polegać. Ja mu ratuje dupę gdy zawali z sprawy z dziewczyną a on sprawdza, każdego potencjalnego kandydata na mojego przyszłego chłopaka. Jest dla mnie jak starszy brat i nie wyobrażam sobie, by któreś z nas darzyło by się większą miłością niż ta przyjacielska. A w ogóle nasi rodzice również się przyjaźnią i ja do jego mamy mówię ciocia a on do mojej. Ja jego tatę nazywam wujkiem on tak samo nazywa mojego.
Galeria w Szczyrku jest co najmniej o połowę mniejsza od tej naszej w Krakowie. Są tu może trzy sklepy z ubraniami. Ale jest też mój kochany Starbucks. I tam nasze nogi kierują się na początku przygody zakupowej. Zamawiam moje ulubione Caramel Macchiato i jestem najszczęśliwszym człowiekiem na świecie. W końcu kupiłyśmy te same sukienki tylko moja w kolorze mlecznego fioletu a jej pudrowego różu. Wróciłyśmy do domu, zjadłyśmy obiad i zaczęłyśmy się szykować.  Dzisiaj postawiłam na loki, założyłam czarne szpilki i nie miałam pojęcia co zrobić by nie zamarznąć.
Na szczęście Kaja wszystko zaplanowała i o osiemnastej przyjechał po nas jeden z jej kolegów odwożąc pod sam dom Marty, która organizowała całe to przedsięwzięcie.
-No wreszcie jesteście! - mym oczom ukazał się brunet o niebieskich oczach wiedziałam, że to pewnie Mateusz bo na jego widok Kaja zaczęła się ślinić. Chłopak podszedł do niej i przytulił na przywitanie a ja czekałam aż ona zemdleje albo przynajmniej zacznie latać z tego szczęścia.. -Mateusz jestem. -podszedł w moją stronę i wyciągnął swoją prawą rękę. Miałam ochotę powiedzieć, że wiem ale w ostatniej chwili ugryzłam się w język.
-Vanessa ale dla znajomych Ness. - obdarowałam go uśmiecham.
Nagle ktoś puścił głośno muzykę i nici z jakiejkolwiek rozmowy. Kaja zniknęła mi w tłumie i zostałam sama z drinkiem w ręku na dużej, skórzanej kanapie, przyglądając się zakochanej parze obok mnie. Już miałam szukać Kai by powiedzieć jej, iż wracam do domu gdy jak spod ziemi wyrósł przed mną Mateusz.
-Co u Ciebie piękna? -  uśmiechnął się czarująco a ja chciałam zapaść się pod ziemię. Była to chłopak przystojny i nie powiem, że mi się nie podobał wręcz przeciwnie. Miał w sobie to coś ale przecież nie mogłam się w nim zakochać. Nie robi się tego przyjaciółką.
-Nie jestem piękna. - Idiotka. Na nic inteligentniejszego nie mogłam wpaść.
-Jesteś najładniejszą dziewczyną w tym domu. -przybliżył się do mnie jeszcze bardziej a ja poczułam jak moje policzki zalewa strumień rumieńców.
Tak bardzo nie wiedziałam co powinnam zrobić. Tak bardzo marzyłam by ktoś przyszedł. Tak bardzo wiedziałam, że zaraz powiem coś głupiego i skończy się romantyczna chwila. Vanessa stop! Nie, nie, nie, nie możesz się zakochać. Nie w nim. Przecież nawet go nie znasz.
-Hola hola kolego nawet się nie znamy. - zmarszczyłam nos.
-To nie problem, możemy się poznać. Wiele o Tobie słyszałem.
-Mam nadzieję, że same dobre rzeczy. - wyszeptałam z nadzieją, nie usłyszy.
-Chodź na spacer. -zaproponował. -To się dowiesz.
Wyszliśmy na ogród. Wieczory w górach są takie piękne. Mimo tego, że jest tak zimno. Spacerowaliśmy i miałam wrażenie, że znamy się już całe życie. Opowiadał mi o swoim dzieciństwie jak mając siedem lat musiał opiekować się Martą, bo mama pracowała a ojciec był zajęty sobą. O tym jak uciekał z domu, bo się bał, że coś zrobił źle. Odpoczął i uspokoił się dopiero gdy wyprowadzili się właśnie w góry. Zaufał mi. Ten chłopak poważnie mi zaufał. A ja... Co mu miałam powiedzieć. Mam idealne, życie a moim jedynym problemem jest brak rodziców w domu, bo są w delegacjach. Spacerowaliśmy tak z dwie godziny w końcu postanowiłam, że czas znaleźć Kaję i wracać do domu. Mateusz przytulił mnie mocno a ja poczułam się jak mała dziewczynka tak cholernie bezpieczna. Ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
-O Nesska szukałam Cię. - Dzięki Kaju zawsze wiesz kiedy przyjść. -A co wy robicie?
-Nie widzisz żegnamy? -Zaśmiał się Mateusz i poczochrał moje włosy odchodząc. To było wredne.
Kaja nadal się mi przyglądała i nie wiedziałam czy jest na mnie zła, wściekła czy jej oczy są zdziwione.
-Idziemy? -Spytałam dla rozładowania tej napiętej atmosfery.
Wracałyśmy do domu pieszo. To wcale nie jest tak daleko a było całkiem przyjemnie, nawet i ciepło jak na północ w styczniu. Kaja chciała wyciągnąć ze mnie co sądzę o Mateuszu, jednak ja nie chciałam jej mówić. Nie chciałam by była zazdrosna a przecież jeszcze całe ferie przed nami. Nagle zapadła cisza. Głucha cisza. Przerwałam ją rzucając w Kaję śniegiem. Od razu zrobiło się miło.Całe mokre weszłyśmy do domu. Skradając się cichutko przemknęłyśmy do pokoju. Poszłam pod prysznic i wskoczyłam do łóżeczka. Siedząc już w łóżku i czekając na tą debilkę przeglądałam facebook'a. Jedno zaproszenie do znajomych. Klik. Mateusz Kowalski. Klik. Potwierdź. Klik Zaczepka. Klik. Chyba się zakochałam. Czy istniej miłość od pierwszego wejrzenia? A może to tylko zauroczenie. Może tylko na chwilę tak o na ferie.
Zasnęłam widząc jego uśmiech gdy nazywał mnie śliczną.

1 komentarz:

  1. no,no,no :3 widzę, że się rozkręcasz :) czekam na kolejny rozdział :* I nadal mam taką malusieńką uwagę :D Zwróć bardziej uwagę na interpunkcję, będzie się łatwiej czytać :)
    Pozdrawiam i życzę weny :*
    ~Alicja

    OdpowiedzUsuń